Relish meals
10 przypadków z Anglii - część pierwsza.
Dwa dni po zdaniu matur, spakowana na ostatnią chwilę, po ostatniej kawie w polskim Starbucksie, wsiadłam do spóźnionego dwie godziny samolotu. Podekscytowana jak nigdy w życiu, niesamowicie ciekawa, z uczuciem "chcę móc już powiedzieć, że się przeniosłam". Jednocześnie zdenerwowana, głównie świadomością, że spóźnienie mojego samolotu oznaczało moje spóźnienie się na bus z lotniska... Ale tak jak efektu domino nie dało się zatrzymać, postanowiłam nie tracić głowy. Owszem, spóźniłam się na zarezerwowany bus. Owszem, z dwoma ciężkimi walizkami szukałam na ostatnią chwilę środku transportu, który umożliwiłby mi dostanie się o ludzkiej godzinie w okolice angielskiego wybrzeża. I chociaż stresu najadłam się co niemiara, a chyba tylko emocje odegnały uczucie zmęczenia, nieco tylko po północy znalazłam się w Portsmouth. Zaczynająca sama, na nowo, z rodziną pozostawioną w Niemczech i w Polsce. Zaczęłam się uczyć, poznawać, przyzwyczajać. Zapoznałam się z wieloma aspektami życia, które były mi nieznane za czasów mieszkania w Polsce czy Niemczech.Dziś postanowiłam rozpocząć serię, w której będę spisywać fakty, które na swój sposób przykuły moją uwagę na przestrzeni czasu. Myślę, że niebawem przerodzi się to w swojego rodzaju tygodniowo-miesięczny cykl - kiedy zaczęłam pisać część pierwszą, po dziesięciu aspektach przypomniałam sobie o co najmniej pięciu kolejnych - takie uroki, takie obyczaje. W kolejnym wpisie przejdę zaś do tematu studiów z racji ogromnego zainteresowania, jakim cieszy się temat.Zapraszam do czytania!*1. Wygląd - jesteś nie w nastroju, a może przeżywasz właśnie okres największego lenistwa? Nie musisz się martwić przynajmniej o ubiór - do sklepu możesz wyjść równie dobrze w kapciach i pidżamie. Nikogo nie będzie to obchodzić, podobnie jak to, czy masz na sobie makijaż i czy na pewno uczesałeś dziś włosy. Każdy może ubierać się i wyglądać tak, jak mu wygodnie, a nikt nie będzie krzywo patrzył na kolorowe dredy, kolczyki, różową mini do niekoniecznie zgrabnych nóg, czy też skórzane gotyckie koturny i czarny płaszcz do kostek. Chyba po prostu chodzi o to, żeby mieć przy sobie parasol (tak, piszę to po około siedemnastu dniach deszczu - bez dnia przerwy).2. How are you? - I'm fine! Nie ma żadnej innej opcji. Anglicy nie mają w zwyczaju się nad sobą użalać. Nawet jeżeli nie czujesz się najlepiej, pamiętaj - zachowaj to na później. Nawet, jeżeli za kilka minut zamierzasz komuś powiedzieć o tym, jak zalałeś nowego laptopa kawą, a w drodze na przystanek ochlapała cię ciężarówka, i tak jest w porządku. 3. Gniazdka - pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po przywitaniu się ze wszystkimi współlokatorami, było rozejrzenie się w poszukiwaniu gniazdek, aby podłączyć rozładowany telefon i laptop, który jakimś cudem przetrwał niedbałe rzucenie walizką, w której się znajdował. Znajduję ładowarkę, zadowolona podłączam i... stop. Staram się podłączyć. Nie pasuje. Za cholerę. Usprawiedliwienie mojego technicznego ogłupienia znalazłam kolejnego dnia w sklepie z gadżetami AGD. Niemniej, muszę przyznać - po wchodzeniu po raz trzydziesty do pokoju na piętrze po przełącznik do gniazdka, żeby włączyć przywieziony z domu mikser zmusiło mnie do niczego innego, jak kupna nowego miksera. Analogicznie, na przestrzeni czasu, każdego innego sprzętu elektronicznego.4. Light - tutaj wszystko może być light. Napis low-fat spotkacie nawet na opakowaniu ciasteczek w czekoladzie, na gotowych kanapkach i piankach marshmallow, a na dobrą sprawę ciężko jest znaleźć produkty, które nie występują w wersji odtłuszczonej. Co ciekawe, pozbawiając produkty tłuszczu, producenci wyraźnie zapominają o pozbawianiu produktów cukru i innych substancji słodzących rozmaitej maści. Ale na rozwinięcie tego tematu-rzeki jeszcze przyjdzie pora...5. Krany - jeden z gorącą wodą, drugi z zimną. Umyj twarz, człowieku! Powodzenia. Na początku zrezygnowana myłam się po prostu w zimnej wodzie, bo z dwojga złego niech już ziębi, a nie parzy. Na szczęście na okres studiów zamieszkałam w domu, który w każdym zlewie posiada jeden, jedyny, jedyniutki kran - chwała. Stawianie czoła kranom w miejscach publicznych w dalszym ciągu pozostało dla mnie dosyć irytującym aspektem.6. Skręcanie papierosów: zwyczaj zaskakująco pokaźnej liczby osób - począwszy od nastolatków aż do ludzi starszych. Przypuszczam, że przede wszystkim przyczyniają się do tego ceny papierosów, które są niewątpliwie odczuwalne dla kieszeni palaczy. Robienie własnych papierosów jest bez wątpienia tańsze. Swoją drogą, tak w sekrecie: wiecie, co jest jeszcze tańsze? Nie palenie.7. Kalorie - zawsze i wszędzie, począwszy od restauracji do kanapek na sklepowej półce i szyldu z ciepłymi bułkami w sklepie. Po gabarytach większości Anglików nie mogę powiedzieć, że obsesyjnie przeliczają wartości odżywcze swoich posiłków, ale z pewnością dbają, aby informacje na ich temat były dostępne w przypadku praktycznie każdego posiłku i napoju.8. Apple - Anglicy kochają tę markę miłością szczerą i prawdziwą. Sięga po nią prawie każdy, a mniej szczęśliwy posiadacz Samsunga czy innego HTC czuje się przybyszem z innej planety. Szczerze przyznam, że i ja po kilku miesiącach przekonałam się nie tylko do Iphone'ów, ale i innych produktów spod znaku słynnego jabłuszka. Szczerze nie mam pojęcia, dlaczego akurat Apple. Kilka razy nawet o to pytałam - nikt nie znał odpowiedzi. I nieważne, czy ekran legendy Steve'a Jobsa jest rozbity, większość Anglików i tak nie wymieni go na żaden inny telefon. Chyba, że na ajfona. Nowszego.9. Lunch - pracujący Anglicy przyzwyczajeni są do kupowania swego rodzaju luchu, który składa się zwykle z kanapki, zestawu sushi lub sałatki, paczki chipsów i napoju. Jest to standardowy posiłek, który w postaci swego rodzaju oferty wprowadził niemalże każdy sklep w Wielkiej Brytanii. Oczywiście, zamiast chipsów można wybierać pośród rozmaitych owoców - kawałków świeżego kokosa, ananasa czy mango, ciast marchewkowych, owsianych, ale i tych najbardziej czekoladowych, a na upartego można pokusić się nawet o pudełeczko marchewek z hummusem czy krewetki z sosem chilli. Sałatki mogą składać się z kaszy quinoa, łososia, ciecierzycy i szpinaku, niemniej może to być też zwykły pszenny makaron z majonezem i bekonem. Podobne kryteria wyboru obowiązują w przypadku napojów. Każdy wybiera to, co uważa za stosowne, płacąc tyle samo za trzy wybrane produkty. Fair enough.10. Herbata z mlekiem - obowiązkowo. Jeżeli jeszcze jej nie polubiłeś, zapewne w ciągu kilku miesięcy się to zmieni. Ciężko od tego uciec, a kiedy raz dasz się na nią namówić, zapewne w końcu do niej wrócisz. Pisane z retrospekcji - chociaż nadal uwielbiam też tę czarną, mocną, solo lub z cytryną.*Angielskich osobliwości jest mnóstwo. Niektóre pozytywnie zaskakują, inne zwyczajnie "dadzą się lubić", kolejne zaś przyprawiają o zgrzytanie zębami. Niebawem zabiorę się za rozwarstwianie kolejnych "angielskich przypadków". A jakie Wam zapadły w pamięć najbardziej?