aukcja WOŚP - album z autografami

Bazyliowy Mus

aukcja WOŚP - album z autografami

Wrzucam link do aukcji WOŚP i liczę na Wasze piękne serca! Do wylicytowania album BOKS ZAWODOWY z autografami samych kozaków związanych z boksem :) Podpisy złożyli: Krzysztof GłowackiKrzysztof Diablo WłodarczykKrzysztof ChudeckiMaciej SulęckiKrzysztof CieślakKarolina ŁukasikDamian WrzesińskiMariusz BiskupskiRoman SzymańskiJesus GonzalesAlbert SosnowskiRafał Jackiewicz http://aukcje.wosp.org.pl/album-boks-zawodowy-12-autografow-i4111402

CO Z TĄ WALKĄ? - wywiad z Arturem Szpilką

Bazyliowy Mus

CO Z TĄ WALKĄ? - wywiad z Arturem Szpilką

2016: podsumowanie roku

Bazyliowy Mus

2016: podsumowanie roku

Oto czas na wielkie podsumowanie roku; spełnionych obietnic, zrealizowanych postanowień, porażek i sukcesów, inspiracji, radości, oraz smutków. W kilku słowach i wielkim skrócie. Szczerze i od serca, z niepoprawnym uśmiechem i wielkim optymizmem. Mój dwa zero jeden sześć.2016Filmy roku: Warsaw by night Niczego nie żałuję. Edith PiafBracia Kliczko -  nadal oglądam go przynajmniej raz w tygodniuKsiążki roku: Krzysztof Stanowski - Stan Futbolu Ksiądz Jan Kaczkowski  - Życie na pełnej petardziePłyta roku:Muzyka z filmu Warsaw by night - gdybym paliła papierosy, to nagminnie przy tej płycieSmaki roku:Odżywka białkowa mięta-orzech z Bulk PowdersJeleń podawany w  restauracji Rycerskiej w PoznaniuKobiety roku:Joanna Przetakiewicz - wielka klasa, wielka inspiracjaMaja OstaszewskaMartyna WojciechowskaMężczyźni roku:Zbigniew Boniek - cóż, obejrzałam i przeczytałam chyba wszystkie wywiady, które z nim przeprowadzono i chyba nikt, tak jak on, nie przychodzi mi tu i teraz do głowyAnthony Joshua - wzbudza mój wielki podziw, nie tylko dlatego, że wygląda jak wygląda i pięknie śpiewa, ale przede wszystkim dlatego, że jest wzorem sportowca, na którego wystarczy spojrzeć, by mieć ochotę na treningSukces roku:Mimo wszystko się nie złamałam i nie wróciłam do pracy na etacie, dzięki czemu, choć pracuję 365 dni w roku, mam bardzo komfortowe warunki pracy i nie muszę wstawać na określoną godzinę ( co w moim przypadku równa się więcej niż szczęście )Porażka roku:Nie wystartowałam w maratonie.Smutek roku:Śmierć babci, z którą nie zdążyłam się pożegnać.Szef roku:Krzysztof Chudecki PS. Krzyśku, jeśli kiedyś to przeczytasz, to dziękuję, że uwierzyłeś we mnie, zaufałeś mi bezgranicznie i pozwoliłeś się rozwinąć. Współpracuję i współpracowałam w życiu z wieloma wspaniałymi ludźmi, ale żaden z nich, nigdy Tobie nie dorówna.Mądrości roku:"Człowiek, który zgadza się ze wszystkimi, nie jest godzien tego, by ktokolwiek zgadzał się z nim""Żeby coś osiągnąć, musisz wiedzieć co""Jeżeli będzie iść tylko w słoneczne dni, nigdy nie dojdziesz do celu"Optymistyczny akcent roku:Gdy robiłam wpis "Podsumowanie roku - najlepsze zdjęcia na Instagramie", byłam zaskoczona, że to wszystko działo się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Często narzekam, że niewiele się dzieje, a później analizuję kolejne tygodnie swojego życia i zastanawiam się, jak to możliwe, że byłam w stanie przeżyć tak dużo, tak mocno i tak dobrze. Spotkało mnie w tym roku wiele niespodzianek i choć nie spełniłam jakichś noworocznych postanowień, to nie ma tego złego. Coś, co jeszcze rok temu wydawało mi się niezbyt możliwe do osiągnięcia teraz, dziś wydaje mi się być "małym mikim". Cieszę się, że otaczam się ludźmi, którzy wierzą we mnie, często bardziej niż ja sama, choć przecież nie mam problemu z tym, by w siebie wierzyć. Ten rok nie był dla mnie łatwy z wielu względów, a jednak rzeczywiście udowodniłam sobie, że nie ma takich sytuacji, z których nie jestem w stanie wyjść obronną ręką. Moje plany na 2017:Moje plany na kolejny rok są dość szalone i choć niektóre z nich, wydają mi się być jeszcze niemożliwe do zrealizowania, to jednak zaufam swojej głupocie i zrobię wszystko, by je zrealizować. Jest za wcześnie, by pisać o niektórych z nich, ale już w lutym, prawdopodobnie zdecyduję się na wielki przewrót i ... ;)  To, co na pewno chciałabym osiągnąć, a o czym już dziś mogę pisać, to:1. Zdobyć kolejną Koronę Polskich Półmaratonów.2. Przebiec maraton.3. Zrobić rzetelny wywiad z byłym piłkarzem Lecha Poznań, oraz co najmniej jeden wywiad z pięściarzem spoza Polski.4. Zapisać się na pole dance.5. Jeszcze bardziej odizolować się od ludzi, którzy swoją toksyczną naturą, hamują mój rozwój i zabierają mi mój cenny czas.6. Nauczyć się wstawać wraz z pierwszym budzikiem ( a nie pięćdziesiątą ósmą drzemką ).7. ... oraz przestać odkładać coś na później ( szczególnie mycie naczyń )8. Kupić sobie nowy telewizor ( a stary zanieść do muzeum ;))Podsumowanie:Jestem przekonana, że to będzie udany i szalony rok. Życzę więc sobie, bym potrafiła docenić każdy dzień swojego życia. To banał, ale większość z nas tego nie potrafi. Wam natomiast życzę, byście cieszyli się wszystkim tym, co Wam się przytrafia, oraz nie byli zamknięci na szczęście, które Was spotyka. Każdego dnia spotykają nas cuda, wystarczy je zauważyć. 

sałatka ze szpinakiem

Bazyliowy Mus

sałatka ze szpinakiem

podsumowanie roku - najlepsze zdjęcia na Instagramie

Bazyliowy Mus

podsumowanie roku - najlepsze zdjęcia na Instagramie

Kolejny, szalony rok dobiega końca, standardowo więc zacznę Was zamęczać podsumowaniem tego, co się działo. Na pierwszy rzut #instayear, czyli najlepsze zdjęcia, jakie pojawiły się w tym roku na moim Instagramie. Moje top topów, ulubione, wychuchane, pełne wspomnień, szalone #instafoty! https://www.instagram.com/bazyliowymus 

koktajl wzmacniający z kakao i jagodami goji

Bazyliowy Mus

koktajl wzmacniający z kakao i jagodami goji

Pora na koktajl! Koktajl bananowy! Koktajl z jagodami goji! Koktajl z orzechami i ziarnami kakao - tak tak tak. Dawno nie było przepisów na koktajle, a przecież teraz, gdy na dworze zimno, takie wzmocnienie na pewno się przyda. Ten jest na wypasie - wypchany #superfoods, mocno bananowy z rozgrzewającym cynamonem. P O L E C A M !Składniki:2 bananyszklanka mleka - krowiego lub kokosowego3 łyżki wzmacniającej mieszanki z Bulk Powders - jagody goji, ziarna kakao, orzechy nerkowca pół łyżeczki cynamonuPrzepis:1. Banany obrać, pokroić na mniejsze kawałki.2. Wrzucić do wysokiego naczynia, zalać mlekiem.3. Dorzucić cynamon i mieszankę wzmacniającą.4. Zmiksować.

PIERNIKI Z MĄKĄ ORZECHOWĄ - przepis

Bazyliowy Mus

PIERNIKI Z MĄKĄ ORZECHOWĄ - przepis

słowo o toksycznych relacjach + 5 filmów z YT, które mi pomogły

Bazyliowy Mus

słowo o toksycznych relacjach + 5 filmów z YT, które mi pomogły

Monsun przychodzi dwa razy - KONKURS

Bazyliowy Mus

Monsun przychodzi dwa razy - KONKURS

Anna Janowska - Monsun przychodzi dwa razyPodróż szlakiem ziarnka pieprzu? Dlaczego by nie? Każdy argument do podróży jest dobry i to właśnie tym tropem idąc, Anna Janowska napisała książkę "Monsun przychodzi dwa razy". Podróż szlakiem ziarenek pieprzu - przez plantacje Omanu, Zanzibaru, przez pustynię aż do gór. Historie tak odległe i tak inspirujące, że jedyne, na co ma się ochotę po przeczytaniu, to wsiąść w samolot i uciec stąd jak najdalej. To właśnie niebezpieczeństwo tej lektury - zainspirowani, możecie zechcieć zmienić swoje życie, może nawet przeprowadzić się gdzieś dalej. Moje doświadczenia pokazują, że takie spontaniczne ruchy, zawsze dają pozytywny efekt. Liczę na to, że nawet jeśli nie odważycie się na tak zdecydowany krok, lekturka ta, zmotywuje Was do refleksji nad swoim życiem, a żeby nie nadwyrężać Waszych portfeli przed świętami, trzy egzemplarze do wygrania już teraz w konkursie!ZASADY KONKURSU:1. Konkurs trwa od 12.12.2016 do 16.12.20162. Aby wziąć udział w konkursie, należy w komentarzu pod tym postem odpowiedzieć na konkursowe pytanie.3. Do wygrania w konkursie są TRZY KSIĄŻKI Anny Janowskiej "Monsun przychodzi dwa razy".4. Niezależna komisja - wydawnictwo Muza i autorka bloga - wybierze trzy najciekawsze odpowiedzi.5. Wyniki będą ogłoszone w piątek, 16.12.2016 pod tym postem.KONKURSOWE PYTANIE: Wyobraź sobie, że wygrywasz dziś bilet w wymarzoną podróż w dowolne miejsce na świecie. Dokąd się wybierzesz i dlaczego właśnie tam?

Krzysztof Włodarczyk - Leon Harth - fotorelacja z gali

Bazyliowy Mus

Krzysztof Włodarczyk - Leon Harth - fotorelacja z gali

Włodarczyk - Harth - FOTORELACJA z gali boksu "KRÓLOWIE NOKAUTU" 

muzyka do treningu - 10 hitów na zimowe treningi

Bazyliowy Mus

muzyka do treningu - 10 hitów na zimowe treningi

Akademia Boksu - trening bokserski z Diablo Włodarczykiem - fotorelacja

Bazyliowy Mus

Akademia Boksu - trening bokserski z Diablo Włodarczykiem - fotorelacja

Fotorelacja z treningu bokserskiego z Krzysztofem Diablo Włodarczykiem, który odbył się 06.11.2016 w poznańskiej Akademii Boksu Krzysztofa Chudeckiego.

olejowanie twarzy - efekty po czterech tygodniach

Bazyliowy Mus

olejowanie twarzy - efekty po czterech tygodniach

Olejowanie twarzy olejkiem z wiesiołkaNieczęsto pojawiają się tu posty "urodowe", bo ani nie jest mi to temat najbliższy, ani nie wydaje mi się specjalnie atrakcyjny. Nienawidzę sama sobie malować paznokci, jeszcze bardziej nienawidzę robić makijażu. Nie stałam w kolejce po piękną buzię, więc make up to konieczność, ale staram się go nie wykonywać dłużej niż pięć minut ( po tym czasie krew mnie zalewa :)). Zabiegi upiększające w domowym zaciszu, nie są więc moją mocną stroną. O tym, jakie efekty daje olejowanie twarzy olejkiem z wiesiołka, postanowiłam napisać, bo szukając kolejnych sposobów na poprawę mojej cery, postanowiłam w końcu sprawdzić olejowanie. Nigdy nie byłam pryszczatą nastolatką, buźkę miałam zawsze gładką, a trądzik znałam raczej z opowieści. Niestety, gdy tylko z gładkiej i młodej, zamieniłam się w starszą i dojrzałą, dopadł i mnie. To, co zaczęło się dziać na mojej buzi - horror. Początkowo myślałam, że to hormony, które odstawiłam, ale powrót do tabletek nic nie zmienił. Na buzi wysyp niczym grzyby po deszczu - temat jest mało smaczny, ale jeśli jesteś kobietą, wiesz że wulkany, nie kojarzą się tu z lawą. Nie pomagało nic - zmiana kremów na te z kwasem, kosmetyków do makijażu ( niewiele było tu do zmian, bo nie dotąd nie używałam nawet pudru ), czyszczenie absolutnie wszystkiego w domu, łącznie z gotowaniem pościeli. Cztery tygodnie temu, zachęcona swoim własnym wpisem o olejach (10 powodów by pokochać oleje - a jakże! :)), wypróbowałam na swojej buźce olej z wiesiołka. Odstawiłam WSZYSTKIE kosmetyki pielęgnacyjne do twarzy (zostawiłam tylko płyn micelarny do demakijażu) i zamieniłam je na szare mydło i olejek z wiesiołka. Codziennie robiłam więc demakijaż płynem micelarnym, myłam buzię szarym mydłem i wmasowywałam w nią olejek. Cały ten nudny rytuał dwa wykonywałam dwa razy dziennie - rano i wieczorem. W tym czasie nie zmieniłam ani diety, ani przyjmowanych hormonów, ani niczego innego - zmieniła się natomiast moja buzia. Naprawdę nie męczyłabym Was tym tematem, gdybym nie uważała, że to antidotum na pryszcze. Niestety nie zrobiłam sobie zdjęć "przed", bo prawdę mówiąc ani nie spodziewałam się jakichkolwiek efektów, ani nie sądziłam, że się w to wkręcę. Znalazłam tylko jedno zdjęcie, na którym widać ilość przebarwień jaką miałam wcześniej). Jeżeli jednak widujesz mnie gdzieś w Poznaniu, albo chociażby na Snapchacie (nick: BAZYLIOWYMUS), na pewno mogłaś zauważyć różnicę. Zauważyli ją nawet moi koledzy (!!!), a jeśli jesteś kobietą, to zdajesz sobie sprawę, że mężczyźni raczej nie zwracają uwagi na takie drobnostki ( pisząc to słowo, zastanawiam się czy słowo "drobnostki" jest na pewno właściwym słowem, by określić to, co działo się na mojej buzi ). Wrzucam nieretuszowane zdjęcia "po", byś zobaczyła, że naprawdę aktualnie nie mam na tej buzi niczego, co można by nazwać trądzikiem.( cztery tygodnie później )Moja buzia po czterech tygodniach stosowania to nie tylko zanik tego wszystkiego, z czym walczyłam od miesięcy - zauważyłam również, że skóra stała się bardzo miękka ( ok, nie trzeba być bystrzakiem, by przypuszczać, że po olejowaniu, taka właśnie będzie), oraz czystsza - naprawdę znikają zaskórniaki! Nie zniknęła mi "kaszka", ale myślę, że dopóki nie wybiorę się na usuwanie prosaków do kosmetyczki, nic mi raczej nie pomoże. Bardzo rozjaśniły się przebarwienia oraz plamy po tym, czego wcześniej nieudolnie próbowałam się pozbyć. Dodatkowo wydaje mi się, że buzia jest bardziej jędrna, ale nie wykluczam, że może tylko mi się tak wydaje. Czytałam, że olejowanie może przesuszać, ale póki co, jest nawilżona, niczym po najlepszym kremie. Stosowałam olejek, o którym pisałam tutaj - 10 powodów by pokochać oleje - i ten na pewno mogę polecić, ale generalnie myślę, że każdy dobry olej z wiesiołka, spełni tu swoją rolę. Olejowania nie zamierzam przerywać, więc nie wykluczone, że za jakiś czas, ponownie podzielę się swoimi spostrzeżeniami. Jeżeli masz jakiekolwiek pytania, zostaw je w komentarzu lub napisz tu ---> http://facebook.com/bazyliowymus. Odpowiem na wszystkie z nich :) (przed) ( cztery tygodnie później )( cztery tygodnie później )

BAZYLIOWY MUS VS MICHAŁ SYROWATKA - O BOKSIE I NIE TYLKO

Bazyliowy Mus

BAZYLIOWY MUS VS MICHAŁ SYROWATKA - O BOKSIE I NIE TYLKO

Do ludzi podchodzę intuicyjnie i rzadko mnie ta intuicja gubi. O Michale nie miałam dobrego zdania. Wydawał mi się być zapatrzonym w siebie, pyszałkowatym gościem, jednak nikt z jego bliższego otoczenia nie chciał utwierdzić mnie w moich przekonaniach. Któregoś razu, całkiem przypadkiem zobaczyłam w nim kogoś innego. Wydawał mi się bardzo dziwny, a z takimi lubię rozmawiać. Postanowiłam więc sprawdzić, czy mogłam go aż tak mylnie ocenić i choć dalej nie wiem jaki jest Michał Syrowatka, to na pewno nie jest nadętym gościem za jakiego go uważałam. Jest za to spokojny, miły, konkretny i odważny. Tą odwagą bardzo mi zaimponował. O boksie i nie tylko - Michał Syrowatka.Na pierwszy trening boksu pojechałem razem z kolegą, z którym grałem w piłkę. Jego ojciec miał w Ełku szkółkę bokserską i to tam zaczęła się moja przygoda z boksem. Na treningi trafiają głównie chłopcy z trudnych, niemajętnych rodzin, tacy którzy chcą się wyrwać i coś zmienić. Jest tak niestety coraz rzadziej, młode pokolenie jest coraz mniej ruchliwe, wszechobecna jest technologia, komputery, tablety czy konsole do gier i dzieci zamiast iść na podwórko, wolą siedzieć w wirtualnym świecie i nim się zajmować.Dobrego pięściarza cechuje przede wszystkim inteligencja, serce do walki, szybkość i dynamika. To najważniejsze cechy - całej reszty można się nauczyć, wszystko można wypracować. Nie mi oceniać, czym się wyróżniam na tle pozostałych pięściarzy, ale wydaje mi się ze jak na polski rynek, jestem dość niekonwencjonalnym zawodnikiem. Nie boksuje szablonowo, staram się robić pewne rzeczy troszkę inaczej niż inni.Momentem, w którym zrozumiałem, że boks nie musi być tylko moją pasją, ale też pracą, była pierwsza walka o tytuł Mistrza Polski Seniorów. To wtedy zacząłem dostawać pierwsze pieniądze z boksu. Sport nauczył mnie pokory, sumienności i systematyczności. Bez tego nie ma szansy, żeby cokolwiek osiągnąćZwiązkiem bokserskim rządzą od lat ci sami, starsi panowie. Nie rozumieją, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat boks się rozwinął. Za ich czasów zawodnicy z Afryki nie wiedzieli co to rękawice bokserskie, a już kiedy ja byłem amatorem i przyglądałem się czarnoskórym zawodnikom, widziałem jak byli świetnie wyszkoleni, wytrenowani kondycyjnie oraz taktycznie. Nam wielu rzeczy brakuje. Polski Związek Bokserski chciałby, by na każdym turnieju boks amatorski prezentował szczytową formę, a to jest niewykonalne. Jest główna impreza, do której powinni przygotowywać się zawodnicy, a pozostała część powinna być traktowana nieco z boku, jako element przygotowań.Choć żyję z boksu, to w chwili obecnej utrzymuję się tylko i wyłącznie z oszczędności, bo promotorzy nie wywiązują się z zapisów kontraktowych, wedle których mają zapewnić mi jakieś stypendium. Chwilowo czekam więc na dalsze rozstrzygnięcia.Już raz zapowiedziałem, że jeśli nic się nie zmieni, nie przedłużyłbym kontraktu z promotorem. Myślę, że szanse na związanie się kontraktem z kimś innym zawsze się znajdą, a jeśli nie będzie takiej możliwości, spróbuję złapać takie kontakty, by wyjeżdżać na jakiekolwiek walki za granicę, bo ciężko będzie mi z dnia na dzień całkowicie zrezygnować z boksu. Choć muszę traktować boks również jako zarabianie pieniędzy, to wiem, że żaden pięściarz nie uprawiałby boksu, gdyby tego nie kochał. Każdy, kto boksował, wie jak wiele pracy to kosztuje i że przeliczając ten czas na pieniądze, nie bardzo się to opłaca. Nigdy nie wycofałbym się z walki tylko ze względów finansowych. Jeżeli miałbym na walce zyskać coś znaczącego, to nawet jeśli byłyby to słabe pieniądze, nie zrezygnowałbym z niej. Panuje opinia, że pięściarze nie są zbyt mądrzy, ale uważam, że większość z nich to osoby inteligentne. Niektórzy po latach boksowania są już bardzo zmęczeni, naruszeni mocnymi ciosami. Boks bardzo niszczy zdrowie, niektórym ciężko jest się wysłowić i być może z tego bierze się taka, a nie inna opinia. Dla boksu poświęciłem się całkowicie. Cały czas jestem na diecie, którą aktualnie zapewnia mi catering dietetyczny Kredens Smaku, za co im bardzo dziękuję. Praktycznie odpuściłem alkohol, choć czasem wypiję piwko albo lampkę wina. Mieszkanie mam w Białymstoku, na treningi przyjeżdżam do Warszawy i tylko na weekendy wracam do siebie. Chcę wyrwać ostatnimi silami z boksu to, co jestem w stanie.Byłem wielokrotnie badany pod kątem dopingu w boksie amatorskim i chętnie poddam się też badaniom przed walką zawodową. Moja dyspozycja fizyczna na ważeniu jest tak dobra, bo w ostatnich dniach przed walką bardzo mocno tnę kalorie i delikatnie się odwadniam. Każdego kto zarzuca mi doping zapraszam na dwa tygodnie przed walka na salę - niech potrenuje ze mną. Zobaczy wtedy, skąd się bierze taka forma.Przed rewanżem z Jackiewiczem doszło do "walki na komentarze" między moim, a Rafała profilem na Facebooku. Nie byłem za to odpowiedzialny, bo ktoś inny prowadził mój profil i po tej sytuacji ta osoba została od tego zadania odsunięta. Nie lubię się wdawać w potyczki słowne, nie jest mi to do niczego potrzebne. Wolę pracować w ciszy, hałas zrobić w ringu.Bardzo przeżyłem porażkę z Rafałem. Patrząc na to z perspektywy czasu, wiem że byłem mentalnie nieprzygotowany do tej walki. Kilka spraw w życiu prywatnym mi się posypało i choć nie chcę się usprawiedliwiać, to wiem, że miało to pośredni wpływ na moją dyspozycję. Tamtego wieczoru coś poszło nie tak i choć po walce mówiłem o rzuceniu boksu, już po dwóch czy trzech dniach, ten pomysł wydał mi się głupi. Chciałem rewanżu i dążyłem do niego, zrewanżowałem się i jestem zadowolony.  Ta porażka z jednej strony była mi potrzebna. Wyciągnąłem wnioski, przejrzałem na oczy. Wiele osób po tej walce odwróciło się ode mnie i zobaczyłem na kim tak naprawdę mogę polegać, kto jest mi pomocny, a kto nie. Czasem porażka może nauczyć nas więcej niż wygrana.Moje marzenia nie zmieniły się - dalej chciałbym zdobyć tytuł Mistrza Świata i dalej uważam, że mógłbym nim być. Potrzebne są jednak odpowiednie warunki do rozwoju. Zdaję sobie sprawę z tego, że po tej przegranej moja kariera nieco się cofnęła, ale wracam na właściwe tory. Chcę dawać dobre walki, pokazywać się z dobrej strony. Wierzę, że po nich kibice znów zobaczą we mnie świetnego pięściarza, za jakiego uważali mnie przed porażką z Jackiewiczem.Powrót po przegranej walce, na dodatek na wielkiej gali - od strony mentalnej rewanż z Jackiewiczem był dla mnie najcięższą walką. Boksowałem żeby wygrać, kontrolowałem walkę od początku do końca. Gdybym przegrał rewanż, dalej próbowałbym boksować, definitywnie jednak wiedziałbym, że nie jest to moja kategoria wagowa. Musimy pamiętać jeszcze o innym aspekcie - gdy Rafał wygrywa, wszyscy mówią, że jest świetnym zawodnikiem, a jak przegrywa to, że jest słabym dziadkiem i emerytem, który do niczego się nie nadaje. Dobrze byłoby się trzymać jednej opinii.Hejt był, jest i zawsze będzie, ale hejterzy to najczęściej osoby postronne, które z boksem niewiele mają wspólnego, nigdy nie założyli nawet rękawic bokserskich. Ludzie, którzy wypowiadają się o pięściarzach w taki sposób są zwyczajnie niesprawiedliwi. Nikt z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, ile czasu, życia i zdrowia poświęcamy, żeby cokolwiek osiągnąć. Prawdziwi kibice nigdy się ode mnie nie odwrócili. Po przegranej walce otrzymałem mnóstwo wiadomości ze słowami wsparcia, za które jestem bardzo wdzięczny.Gdybym miał opisać siebie w trzech słowach to jestem pewny siebie, ambitny i pokorny. Jestem też dość wrażliwy, potrafię się wzruszyć nawet na filmach. Uwielbiam motoryzację i samochody i głównie tym zajmuję się poza boksem. Do ludzi na początku podchodzę z dystansem, chcę najpierw samemu wyciągnąć wnioski na ich temat. Nie oceniam innych zbyt szybko, a już na pewno nie oceniam przez pryzmat opinii ludzi postronnych.Mam charakter samotnika. Dobrze czuję się w grupie, ale przychodzą takie chwile, gdy wolę pobyć sam, zostać ze swoimi myślami. Tak jest na przykład przed walką - rano wstaję, jem śniadanie, a potem skupiam się już tylko na niej. Nie mam jeszcze planu na to, co zrobię ze swoim życiem po zakończeniu sportowej kariery. Wszystko zależy od tego, jak mi się będzie układało. Jeśli nie będę mógł z tego żyć, trzeba będzie szybko znaleźć jakiś pomysł na siebie. Gdyby świat miał się dziś skończyć, nie odszedłbym spełniony - nie ożeniłem się i nie spłodziłem dziecka i nie zrobiłem w boksie tego, co chciałem. Jeszcze. 

sałatka z mango i serem pleśniowym

Bazyliowy Mus

sałatka z mango i serem pleśniowym

Dawno nie było nowego przepisu, bo jedząc catering rzadziej gotuję, ale ostatnio miałam małą przerwę i chętnie wróciłam do dawnych smaków. Duet gruszka plus ser pleśniowy, to od zawsze moje smaki. Dołożyłam mango, by nadać temu nowego wyrazu, wyszło super. Polecam!Przepis na sałatkę z mango i serem pleśniowymSkładniki:dojrzałe mangodojrzała gruszkarukola - duża garśćser pleśniowy typu lazur - 60 gramówpieprz czarny świeżo mielony - do smakumiód - płaska łyżeczkaolej konopny - dwie duże łyżkiPrzepis:Owoce myjemy.Gruszkę kroimy w cienkie plastry.Mango obieramy, kroimy w drobną kostkę. (instrukcja: jak obrać mango)Ser kroimy w cienkie plasterki lub kostkę.Olej mieszamy z miodem.Umytą rukolę wykładamy na talerz.Polewamy sosem z oleju z miodem.Układamy na rukoli pokrojone owoce.Dodajemy ser.Całość doprawiamy pieprzem.

TRENINGI: PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA

Bazyliowy Mus

TRENINGI: PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA

Minął kolejny miesiąc, pora na kolejne podsumowanie. Wspominałam już ostatnio w jakimś poście, że im dalej w las, tym ostatnio było mi trudniej. Po motywację pojechałam do Warszawy, ale byłam tak zmęczona, że dotarła do mnie ona z poślizgiem. Niestety nadal męczę się sama ze sobą i dużo za dużo pracuję. Na szczęście dotarło do mnie, że ta droga jest zgubna. Pamiętam, że w którychś postanowieniach noworocznych miałam podpunkt o tym, by mniej pracować. To się w tamtym roku udało, ale tylko systematyczna praca nad sobą daje efekty - gdy tylko wpadam na pomysł: "raz nie zawsze, dwa nie często", od razu rzucam się w wir pracy. No ale, miało być o treningach, a ja jak zwykle poszłam w te głupotki... ;)PLANY NA PAŹDZIERNIK - oczekiwania1. SIŁOWNIA SIŁOWNIA SIŁOWNIA !!!!!!!!!!!!2. Reset. Może głupio tak sobie zakładać, że pora wypocząć, ale zauważyłam, że od trzech czy czterech miesięcy, nie miałam dnia, w którym byłabym w 100% wolna od pracy. Ostatni taki dzień pamiętam w pierwszej połowie czerwca, a to dość dawno. Odbija się to na moich treningach, pracy, na wszystkim. Nie daję z siebie 100% ani wtedy, gdy mam trenować, ani wtedy gdy mam pracować, ani wtedy, gdy mam odpocząć. Pora na zmiany.3. Rower - z racji chlapy i deszczu, cel na ten miesiąc to 800 kilometrów. Więcej raczej nie wykręcę.4. Zapisać się na pole dance! Tak tak tak - to mój najnowszy wymysł, choć będzie ciężko zrealizować to w tym miesiącu bez Waszej pomocy... Może ktoś z Was wie, gdzie w pobliżu poznańskiej Wildy znajdę dobre studio z tak miłą atmosferą jak w Studio Euphoria, do którego mam niestety za daleko?5. Chyba tyle. Jest takie mądre porzekadło: "mierz siły na zamiary i zamiary na siły". Być może mam w sobie więcej siły niż zakładam, ale na ten moment, niespecjalnie wierzę w to, że dorzucanie jeszcze czegokolwiek do tego planu, ma w tym miesiącu sens. Wolę się pozytywnie zaskoczyć niż rozczarować.6. Uśmiechać się szeroko i szczerze :)PLANY NA PAŹDZIERNIK  - rzeczywistośćAd 1)  Słabo. Faktycznie nadal sporo trenuję w domu, ale mam wrażenie, że moja wymarzona sylwetka, którą już prawie osiągnęłam, oddala się w niebyt. Ad 2) Jest coraz lepiej i z dnia na dzień czuję się z tym punktem bardziej związana. Ad 3) O dziwo przejechałam te 800 kilometrów, choć jazda na rowerze w październiku, to coś więcej niż jazda bez trzymanki.Ad 4) Nie zapisałam się na pole dance. Bez sensu.Ad 5) Załatwione.Ad 6) Załatwione.DODATEK: Jupi, znów więcej biegam :)Wiadomo jednak, że jesień, że kryzys, że nie jest lekko, że coś tam coś tam, ale też, że nie ma się co usprawiedliwiać głupotami. Nie poddaję się. Dużo zrozumiałam, może nawet za dużo. Wspominałam o pracy na początku, bo to praca jest tym, co mnie napędza. Mam świetną pracę, czuję że się spełniam, ale ostatnio ktoś mądrze wytłumaczył mi, że to za mało. W listopadzie na siłę się więc ograniczę. Zobaczymy jak wpłynie to na treningi. PLANY NA LISTOPAD1. Przynajmniej 10 porządnych treningów biegowych.2. 300 km na rowerze.3. Co najmniej dwa razy basen.4. Porządne rozciąganie po każdym treningu.5. Siłownia przynajmniej dwa razy w tygodniu."Mierz siły na zamiary i zamiary na siły" - wierzę, że dam radę. Przeraża mnie ten plan, bo wiem, że jeszcze niedawno wydałby mi się śmieszny. Lepiej jednak upaść i wstać, niż całe życie klęczeć. Wstaję i działam. Mam nadzieję, że Wy również.

koktajl potreningowy z odżywką białkową

Bazyliowy Mus

koktajl potreningowy z odżywką białkową

Jest wpół do trzeciej w nocy. Nie skończyłam jeszcze pracy na dziś, ale wiem już, że dziś raczej nie skończę. Zmarszczona niczym sucha rodzynka, marzę by położyć się do wyszorowana do łóżka. Obiecałam jednak, że wrzucę dziś przepis na koktajl potreningowy z odżywką białkową, więc wrzucam. Jest naprawdę sztosem, więc wypróbujcie koniecznie. BU-ZIA-KI!Składniki:maliny - pół szklanki ( jeśli nie macie dostępu do świeżych, użyjcie mrożonych )banan - jeden duży200 ml wodyodżywka białkowa bananowa Bulk PowdersMaliny wrzucamy do wysokiego pojemnika.Dodajemy obranego ze skórki banana.Zasypujemy odżywką białkową.Zalewamy wodą.Miksujemy.Wypijamy ze smaczkiem.

SALETA - JAŚKOWIAK - Fotorelacja z gali boksu

Bazyliowy Mus

SALETA - JAŚKOWIAK - Fotorelacja z gali boksu

Fotorelacja z charytatywnej gali BIZNES BOXING POLSKA, która odbyła się w weekend w Poznaniu.

BAZYLIOWY MUS VS MACIEJ SULĘCKI - CZĘŚĆ II

Bazyliowy Mus

BAZYLIOWY MUS VS MACIEJ SULĘCKI - CZĘŚĆ II

Zastanawiałam się co napisać we wstępie do tego tekstu. Mogłabym wspomnieć o tym, że Maciej był pierwszym pięściarzem, z którym przeprowadziłam wywiad i że dziś, zaledwie rok po tamtej rozmowie, jego kariera znacznie przyspieszyła, a eksperci nabrali respektu do jego nazwiska. Mogłabym też dodać, że w swej ostatniej, trudnej walce, zamykając usta niedowiarkom, pokazał że jego pewność siebie jest uzasadniona. Mogłabym napisać o sparingach, na które leci właśnie do Melbourne. Jednak nie. Maciej jest po prostu bardzo fajnym kolesiem z godnym pozazdroszczenia poczuciem humoru. Myślę, że daleko zajdzie, bo jest szalenie ambitny i jeszcze bardziej pracowity. Fajnie, żebyście o tym przeczytali. Tylko tyle i aż tyle. O boksie i nie tylko - Maciej Sulęcki.Boks to ciężki kawałek chleba, ale od początku wiedziałem na co się piszę. Jestem profesjonalistą i tak też staram się do tego podchodzić. Dziewięćdziesiąt procent czasu podporządkowuję pod boks - swoją uwagę skupiam na treningach i na tym żeby dobrze przygotować się do walki. Między nimi również pozostaję w treningu i staram się dobrze prowadzić, ale jak każdy jestem człowiekiem i czasem lubię wyjść gdzieś z kumplami i napić się piwa, choć zdarza się to bardzo rzadko. Jeśli chcesz być dobrym pięściarzem, musisz mieć poukładane w głowie, bo właśnie w niej zaczyna się twój sukces. Mam ciężki charakter, jestem indywidualistą. Wolę zrobić coś sam, bo wierzę, że zrobię to lepiej, a jeśli schrzanię, to przynajmniej nie będę mieć do nikogo pretensji. W sportach drużynowych zawsze możesz zrzucić winę na kogoś innego, a w sportach indywidualnych czegoś takiego nie ma - za najmniejszy błąd ponosisz surową karę.Przyszedł taki moment, na który pracowałem kilka lat. Zarabiam na boksie pieniądze, mogę się z niego utrzymać, pozwolić sobie na wiele przyjemności. Dzięki boksowaniu zwiedzam świat, teraz na przykład wylatuję na sparingi to Australii. Zdarzały się takie momenty, że chciałem to wszystko rzucić i żyć jak normalny człowiek, ale myślę, że to jednak nie mój kierunek. Fizycznie jestem ponadprzeciętny. Jestem w stanie więcej przebiec, więcej unieść, więcej trenować i myślę, że tak samo przekłada się to na psychikę - czuję się mocniejszy i wiem, że jestem w stanie więcej unieść. Sport bardzo mnie ukształtował. W najbliższych planach mam wylot do Melbourne, gdzie dostałem propozycję sparingów. Zac Dunn może nie jest jakimś asem, ale to solidny zawodnik, przy którym mogę się przygotować do kolejnej walki. Jestem w dobrej formie, a tam będę ją dodatkowo szlifować. Myślę, że te trzy tygodnie, zmiana klimatu i otoczenia, dobrze mi zrobią.Nie wiem kiedy i gdzie stoczę kolejną walkę. Wykonuję to, co najlepiej potrafię i czekam na ruch moich promotorów. Mam nadzieję, że zawalczę jeszcze w tym roku w Stanach, choć nie ukrywam, że gdyby takiej walki nie było, to walka w Polsce z kimś fajnym też by mnie interesowała. Wiem, że planowana jest gala w grudniu, ale nikt nie złożył mi żadnej propozycji. Moi promotorzy robią bardzo dobrą robotę, więc ufam im i czekam na jakieś konkretne informacje.Każdy z nas ma własną wiarę w swoje umiejętności. Jeśli ktoś mówi, że za trzy walki może być mistrzem świata, być może w to wierzy, a być może są to tylko puste słowa. Wydaje mi się, że najważniejsze jest to, żeby mówić to co czujesz, a potem przekładać to na czyny. Niektórzy mówią rzeczy wręcz abstrakcyjnie i robią to tylko po to, by było o nich głośno, ale niektórzy w te abstrakcje naprawdę wierzą. Ja staram się przekładać słowa na czyny i zawsze to co mówię, jest zgodne z tym co czuję.Mamy pewnego rodzaju kryzys, który nazwałbym nawet hodowlą nieudaczników. To smutne, ale taka jest prawda. Ludzie sami "hodują" sobie nieudaczników - na boks dziecka nie zapisze, bo sobie coś jeszcze w rączkę zrobi, na drzewo nie pozwoli wejść, bo a nuż spadnie. Jak wywróci się na ulicy, to najlepiej od razu do szpitala jechać. Za moich czasów było inaczej. Całymi dniami siedziało się poza domem i mama jakoś się nie martwiła, bo wszyscy byli na podwórku, wszędzie było pełno ludzi. Chodziłem po drzewach, latem wracałem wieczorem do domu i wtedy to było w porządku. Teraz dla dziecka najważniejszy jest komputerek, telefon i Xbox. Pilnuje się, żeby dziecko ładnie wyglądało i było dobrze uczesane. Kompletnie nie popieram tak modnego teraz "bezstresowego wychowywania". Oczywiście uważam, że nie można bić dzieci, ale teraz jak się da dziecku klapsa, to od razu jest wielka afera. Kiedyś było inaczej, nie wydaje mi się, by ten klaps kiedyś komuś zaszkodził. Dzieci w ogóle się nie ruszają, na zajęciach w szkole nie potrafią zrobić nawet fikołka. To wszystko wina rodziców i tego, jak wychowują swoje dzieci. Moi młodsi bracia grali w piłkę, ale zobaczyli że boksuję i odnoszę sukcesy, więc wybrali boks. Chcieli pójść w moje ślady, z czego jestem bardzo dumny. Bardzo mnie to cieszy i zawsze ich wspomagam. Są w tym wieku, że mogą jeszcze zamienić boks na inną dyscyplinę sportu. Ważne jednak, żeby robili to co lubią. Uważam natomiast, że mają papiery na to, by być lepszymi ode mnie, bo bardzo ciężko trenują i są zawzięci. Fajne jest to, że patrząc na nich, trochę widzę siebie.Ludzie uważają pięściarzy za idiotów, bo oceniają książkę po okładce. Tak już mają, że jak widzą gościa w dresie z kapturem, który stoi w bramie, wolą nie podchodzić, bo nie wiadomo co to za typ. Wszyscy natomiast jesteśmy ludźmi i tak jak wśród pięściarzy zdarzają się debile, tak samo zdarzają się wśród piłkarzy czy prezesów banku. W czasach, gdy modne stają się gale "białych kołnierzyków" i więcej osób ma styczność z boksem, ludzie coraz częściej rozumieją, że pięściarze nie są wcale tacy źli, jak się o nich mówi. Boks jest wartościową sztuką walki i wystarczy przyjść na salę treningową, by się o tym przekonać.Trzeba powiedzieć wprost i brutalnie przyznać, że boksem amatorskim w Polsce nie rządzą osoby, które naprawdę potrafiłyby się tym zająć. Brakuje nam pomysłów, trenerów, pieniędzy. Wszystko stoi w miejscu i przypomina bagno. Jeśli to się nie zmieni, boks amatorski zniknie w naszym kraju. Potrzeba młodych osób z werwą, którzy wzięliby się za to twardą ręką. Kogoś, dla kogo dobro zawodnika będzie ważniejsze od tego, by jak najwięcej zabrać dla siebie.Świat zmierza w dziwną stronę. Nie jest tak, jak być powinno, rodzą się konflikty, dominują sprawy polityczne, niepotrzebnie łączy się cywilizacje. Mamy napływ uchodźców, bo ludzie, którzy nami rządzą pozwalają na to, byśmy żyli razem z ludźmi o zupełnie innych wartościach, a przecież nie da się tego połączyć. To co dla nas jest dobre, dla nich jest złe, a to co dla nas złe, oni uważają za właściwe. Nic dobrego z tego nie wynika.Staram się nie wywyższać i czuć się równym z innymi. Nie uważam się za lepszego, ale widzę jak bardzo się rozwijam, jak ciężko trenuję, ile pracy mnie to kosztuje. Czuję, że jestem krok do przodu, bo wydaje mi się, że trenuję ciężej od pozostałych. Często słyszę, że ktoś zazdrości mi kondycji i zawsze wtedy mówię: "przyjdź na salę, zobacz ile wysiłku mnie to kosztuje". Jestem taką osobą, że cały czas się uczę. Staram się każdego wysłuchać, nawet tego, który mało się zna, ale coś zauważy i mi o tym powie - od każdego staram się coś wyciągać. Gdy przychodzę do domu, włączam komputer i oglądam walki, treningi różnych zawodników. Przyglądam się temu, trenuję ich ruchy. Jestem wzrokowcem, więc dzięki temu sporo się uczę. Myślę, że to taki mój drugi trening, trening przed komputerem.Nie jest tak, że od początku miałem z boksu pieniądze. Nie było tak, że ktoś zrobił pstryk i one się pojawiły. Aby dojść do miejsca, w którym jestem, boksowałem za darmo czy też za śmieszne kwoty typu 200 złotych, które dostałem od miasta za zdobycie tytułu Mistrza Polski. Wierzyłem, że przejdzie taki moment, gdy się to zmieni. Były chwile zwątpienia, jak moment gdy rzuciłem kadrę. Powiedziałem wówczas, że nie chcę siedzieć w tym bagnie, ale pojawił się Mikołaj Jaworski, który zaproponował, bym pojechał na obóz z trenerem Gmitrukiem. Pojechałem, ciężko trenowałem i postanowiłem dalej boksować. Kariera pięściarza jest krótka, doszedłem więc do wniosku, że trzeba się poświęcić w stu procentach. Młodość jest tylko jedna i nie chciałbym za kilka lat powiedzieć sobie, że mogłem dać z siebie więcej, że mogłem coś więcej osiągnąć. To byłaby dla mnie największa życiowa porażka.Jestem nieufny. Mam pewne podziały i nie dla wszystkich jestem taki sam. To co powiem jednej osobie, niekoniecznie powiem drugiej. Zawsze trzymałem się na uboczu, dużo obserwowałem i taki chyba już zostanę. Lubię dużo rozmawiać, ale staram się mieć bardzo duże ograniczenie do wszystkich ludzi i podchodzę do innych z dużym dystansem.Niestety zdarzało mi się wykorzystać siłę poza ringiem. Jak byłem młodszy, to sporo się lałem. Teraz unikam takich sytuacji, bo zdaje sobie sprawę z tego, że komuś może stać się krzywda. Na szczęście jestem takim człowiekiem, że ludzie mnie nie zaczepiają.Ciężko opisać emocje, które przychodzą podczas walki. Uważam, że nie da się tego porównać z niczym i dopóki się tego nie spróbuje, nie zrozumie się o czym mówię. Pierwszy dreszczyk pojawia się, gdy poznajesz nazwisko przeciwnika, koncentrujesz się na nim i trenujesz do walki, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że on tak samo koncentruje się na tobie, rozpracowuje cię, wyłapuje twoje błędy. Drugi impuls pojawia się na ważeniu, gdy stoisz patrząc pewnie w jego oczy, bo wiesz, że go rozpracowałeś, ale on myśli tak samo i tak samo patrzy na ciebie. No i trzeci, największy strzał, gdy wychodzisz do ringu. Czujesz szacunek do tej osoby, masz pewne obawy, ale nie jest to strach, dopada cię euforia, niesamowicie skacze adrenalina i czujesz, jakby wszystkie zdrowe emocje połączyły się w jedną, totalny odlot. Na ringach amatorskich strasznie się denerwowałem przed walkami, paliłem się psychicznie, ale gdy pierwszy raz wyszedłem do walki zawodowej, poczułem, że to jest to. Były dwa przełomowe momenty w mojej karierze. Pierwszym z nich było podpisanie kontraktu, drugim była walka z Proksą. To właśnie tą walką otworzyłem sobie furtkę. Ludzie nie wierzyli w to, że mogę wygrać, ale ja jestem takim człowiekiem, że nigdy nie przejmowałem się tym, co inni o mnie mówią. Ten brak wiary, wręcz mnie motywował - ktoś mówi, że nie dam rady, to chcę mu pokazać jak bardzo się myli.Byłem przekonany, że wygram walkę z Centeno, chociaż myślałem, że będzie dużo cięższa. Centeno był niewygodnym zawodnikiem, śliskim, miał ciężkie trafienia. Wygrałem walkę zdecydowanie, a na końcu jeszcze go znokautowałem. Chcę udowadniać coś samemu sobie, przełamywać bariery lęku, by stawać się lepszym.Nie należę do osób zazdrosnych, ale podziwiam i trochę zazdroszczę Cristiano Ronaldo, tego że cały czas próbuje się doskonalić, dążyć do perfekcji. Tacy jak on czy Floyd Mayweather osiągnęli bardzo dużo, a mimo to nie osiedli na laurach. W marzeniach chciałbym dojść do tak mistrzowskiego poziomu, ale zastanawiam się czy też bym potrafił tak jak oni - być spełnionym sportowo, finansowo, może nawet w każdej dziedzinie życia, a mimo to, mieć w sobie tyle determinacji, by dalej się przykładać i doskonalić.

5 filmów motywujących do treningu

Bazyliowy Mus

5 filmów motywujących do treningu

Szukasz kolejnych argumentów, by zostać w domu na kanapie? Mycie naczyń wydaje Ci się być ciekawsze od treningu? Pomyśl o wszystkich tych, którzy właśnie dziś pokonali swojego lenia. Pomyśl o tym, że przekraczanie swoich magicznych barier, wznosi Cię na wyższy poziom. W końcu pomyśl o wszystkich tych, którzy choćby chcieli, to po prostu nie mogą. No i o tym, że nawet ci, którzy nie mogą, też wbrew logice trenują. Nierzadko są nawet lepsi od Ciebie. 1. Klitschko - Camp Workout Recap 2. Linn Lowes - shape and build booty3. Ekstremalny trening z Grzegorzem Płonką4. Sonia Tlev - Workout at home5. We're The Superhumans

17. PKO Maraton Poznań - ZDJĘCIA

Bazyliowy Mus

17. PKO Maraton Poznań - ZDJĘCIA

Fotorelacja: 17. PKO Maraton PoznańWszystkim uczestnikom szalenie gratuluję - jesteście niesamowici!

olej to - 10 powodów by pokochać oleje

Bazyliowy Mus

olej to - 10 powodów by pokochać oleje

Kolej na olej! Dziś 10 powodów, by pokochać oleje - zarówno w kuchni, jak i w łazience. O cudownych właściwościach, zdrowych tłuszczach, słabszym PMS'ie, pozbywaniu się pryszczy i cudownym smaku oleju konopnego - o olejach, że oh i ah - czas start!1. Zdrowsza skóraKto choć raz przeszedł przez trądzik, wie, że wyciskanie pryszczy po nocach jest raczej udręką, a przebarwienia nie schodzą tak szybko jak w Photoshopie. Wcieranie oleju w skórę, pomaga pozbyć się krostek. Nie trzeba być orłem, by wiedzieć, że oleje to źródło witamin i zdrowego tłuszczu, które mogą nam tylko służyć, ale już nie każdy wie, że stosowanie oleju kokosowego, daje ten sam efekt, co stosowanie kremu z filtrem SPF 10.2. Lśniące włosyKażda babcia i mądry fryzjer Ci to powie - olejowanie włosów, odżywia je i naprawia zniszczone suszarką kłaczki. Lakiery, prostownice, lokówki, trwałe i co tam nie tylko - robimy wszystko, by być piękniejsze, a zapominamy, że wszystko to nie pomaga a szkodzi. Lepiej zapobiegać niż leczyć - może więc zamiast kolejnych godzin bezsensownych zabiegów, wystarczy regularnie olejować swój piękny łepek, tak, by wszystkie koleżanki padły z zazdrości? Swoją drogą, jeśli chcecie wzmocnić i zapuścić włosy, polecam też spirulinę - przy codziennym stosowaniu, farbowanie odrostów co maksymalnie cztery tygodnie gwarantowane (sama sprawdziłam).3. Gra wstępnaNa sucho to na sucho, ale jak już plecki masować, to polać aż się prosi. Nie ma nic przyjemniejszego (a nawet jeśli jest, to chwilowo udajemy, że nie ma), niż plecki wyszorowane pilingiem i rozmasowane przyjemną łapką, zwilżoną olejkiem. Już na samą myśl, człowiekowi robi się lepiej. Taki początek, może mieć tylko dobre zakończenie.4. Mały szczegół - duży efektPiętnaście mililitrów oleju konopnego, zaspokaja zalecane dziennie zapotrzebowanie na niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe. To spora dawka pielęgnacji, a zajmie Wam mniej czasu niż skok na siku.5. Słabszy PMSCóż rzecz, jeśli nie "ufff"? Każda kobieta wie, że przy PMS'ie bywa niezłą cholerą, a faceci...hmmm, jeśli nie wiedzą czym jest PMS, niech przypomną sobie swoje durne hasła w stylu: "hormony ci szaleją, że się tak zachowujesz!?", czy jeszcze głupsze: "a Ty co, masz okres?!". Tak czy siak, wsuwanie oleju - szczególnie konopnego - zmniejsza te niepokojące objawy, przez które nie jeden związek przeszedł kryzys. Nikogo nie trzeba przekonywać, na zdrowie!6. Wzmocniony układ odpornościowy Zawarte w olejach związki wzmacniają układ immunologiczny. Pobudzają wzrost ilości limfocytów, które pilnują, by katary, znane nam były tylko z reklam. Łyżeczka oleju wzmocni nas więc na tyle, że będziemy niczym super bohater z kreskówki - niezniszczalni. Co więc lepsze - oleje czy kolejka do lekarza z grupą ludzi, która kaszle na Twoją piękną buzię?7. Mniejszy cholesterol, zdrowsze serceSzukając informacji o olejach, traficie owe takie rekomendacje na każdym kroku. Serce mamy tylko jedno, więc rytmicznie działające do późnych lat na pewno nam się przyda. Miażdżyca w naszym kraju wiedzie prym i kosi niezłe zbiory. Może więc warto spróbować? 8. Zdrowe piersi"Zdaniem wielu badaczy, olej z wiesiołka wykazuje także działanie antyrakowe, zwłaszcza w kwestii zwalczania nowotworów piersi i sutka. " - z nowotworów lepiej nie żartować. Dbajmy o to, co mamy drogie kobietki, bo nie na darmo te piersiczki nam Bozia dała!9. (ale) MÓZG!Głuptasów nie brakuje, więc nie ma się co pchać do tej niechlubnej grupy. Przed maturą kazano wcinać Ci orzechy? Zawierają kwasy pomagające przyswoić wiedzę. Kwasy DHA są składnikiem komórek mózgowych, których poziom wpływa na pamięć, sprawne myślenie i lepszy nastrój. Dzięki temu durne uwagi szefa z cyklu "znowu zapominasz o swoich obowiązkach?", będą Ci obce.10. SmakJa po prostu lubię oleje. Kokosowy pięknie pachnie, konopny bardzo smakuje. Wystarczy dodać kilka przypraw i dressing do sałaty gotowy. Jest to lepsza alternatywa od gotowych sosów w torebkach (tym mówimy stanowcze NIE!), na dodatek wystarczy kilka kropel, by z byle jakiego dania, zrobić arcydzieło. Smakujcie więc oleje, sprawdzajcie, które są dla Was najlepsze. Ten wpis pojawił się tu zainspirowany rozmowami z wielką pasjonatką oleju - Kamilą Wolską, która na co dzień działa w Małej Olejarni i ma totalnego bzika na tym punkcie. Ja jak wiadomo, liznęłam tylko temat po omacku, ale jeśli szukacie prawdziwej kopalni wiedzy, odsyłam Was w miejsca, gdzie znajdziecie mnóstwo informacji o olejach Małej Olejarni:WWW: Mała OlejarniaFacebook: Mała OlejarniaFacebook: olej z czarnuszkiFacebook: olej z wiesiołka

TRENINGI: Podsumowanie września

Bazyliowy Mus

TRENINGI: Podsumowanie września

Raz dwa trzy, pora na treningowe podsumowanie września!Cóż, jak zwykle się nie udało, ale cały czas lecę do przodu. Wrzesień był dla mnie katorgą - pracowałam praktycznie w czterech miejscach na raz, jestem niedospana, niewypoczęta, lekko marudna i wcale nie tak bogata, jakbym chciała, ale nadal jestem pozytywnie nastawiona i to się raczej nie zmieni. Zmotywowana jak zawsze, mimo jesiennej pogody, daję radę, choć wiem, że mogłoby mi się chcieć dużo bardziej. Plan na wrzesień - OCZEKIWANIA1. Nie podjadać - trzymać się planu żywieniowego Fit & More, koniec kropka.2. Ponownie przejechać 1000 kilometrów na rowerze.3. Zrobić w końcu to cholerne, długie wybieganie na trzydziestkę.4. Odpuścić treningi w domu i zamieszkać na siłowni ;-) 15 solidnych treningów będzie dla mnie satysfakcjonujących. Plan jest też taki, by po latach wzbraniania się, pójść na boks - tradycyjny aerobik mnie nudzi, a skoro już tak kocham Akademię Boksu i wszyscy tak dobrze się w niej czują, może to odpowiednia droga i dla mnie? :)5. Pobiec w jakimś oficjalnym biegu - w zeszłym roku tych medali udało się trochę nazbierać, w te wakacje najcenniejszy medal "zdobyłam" na obozie bokserskim ;), a na pewno chciałabym mieć jeszcze kilka z biegu. Planów na najbliższe miesiące mam aż za dużo, także zobaczymy!Plan na wrzesień - RZECZYWISTOŚĆAd 1. Dałam radę. Na dodatek widzę, że działa - mniej trenowałam w tym miesiącu, a mimo planu żywieniowego 2000 kalorii, schudłam 2 kilogramy.Ad 2. Niecałe 900 kilometrów, ale przy tylu wyjazdach i tylu godzinach pracy i tak uważam, że to wielki sukces.Ad 3. Odpuściłam. Plany biegowe na końcówkę tego roku się zmieniły - niestety nie zobaczycie mnie na starcie poznańskiego maratonu. Szkoda, ale co się odwlecze to nie uciecze (choć przyznaję, że pisząc to, czuję że sama siebie strasznie zawiodłam i że najchętniej rozpłakałabym się jak dziecko).Ad 4. Żenada. Moje wypady na siłownię w tym miesiącu.... bez komentarza. Nie było tak źle od kiedy trenuję. Jestem na siłowni tyle razy w tygodniu, a na treningu... DRAMAT, No ale, nadrobię, co nie? :)Ad 5. Nie było jak i nie było kiedy, ale im jest zimniej, tym łatwiej mi się biega, więc...Poprzednie podsumowania:---> podsumowanie sierpnia: TUTAJ---> podsumowanie lipca: TUTAJPLANY NA PAŹDZIERNIK:1. SIŁOWNIA SIŁOWNIA SIŁOWNIA !!!!!!!!!!!!2. Reset. Może głupio tak sobie zakładać, że pora wypocząć, ale zauważyłam, że od trzech czy czterech miesięcy, nie miałam dnia, w którym byłabym w 100% wolna od pracy. Ostatni taki dzień pamiętam w pierwszej połowie czerwca, a to dość dawno. Odbija się to na moich treningach, pracy, na wszystkim. Nie daję z siebie 100% ani wtedy, gdy mam trenować, ani wtedy gdy mam pracować, ani wtedy, gdy mam odpocząć. Pora na zmiany.3. Rower - z racji chlapy i deszczu, cel na ten miesiąc to 800 kilometrów. Więcej raczej nie wykręcę.4. Zapisać się na pole dance! Tak tak tak - to mój najnowszy wymysł, choć będzie ciężko zrealizować to w tym miesiącu bez Waszej pomocy... Może ktoś z Was wie, gdzie w pobliżu poznańskiej Wildy znajdę dobre studio z tak miłą atmosferą jak w Studio Euphoria, do którego mam niestety za daleko?5. Chyba tyle. Jest takie mądre porzekadło: "mierz siły na zamiary i zamiary na siły". Być może mam w sobie więcej siły niż zakładam, ale na ten moment, niespecjalnie wierzę w to, że dorzucanie jeszcze czegokolwiek do tego planu, ma w tym miesiącu sens. Wolę się pozytywnie zaskoczyć niż rozczarować.6. Uśmiechać się szeroko i szczerze :)

4 lata bloga - happy birthday to me

Bazyliowy Mus

4 lata bloga - happy birthday to me

W skrócie na drucie. Cztery bazyliowe lata, krok po kroku, bez wstępu i zakończenia, po swojemu, po mojemu, byle jak, byle tu.Pamiętam ten dzień dokładnie. Siedzieliśmy w pracy z Rafałem i gadaliśmy o tym, jak mam nazwać bloga. On upierał się przy "Marta gotuje", ja przy czymś, czego już nawet nie pamiętam. Blogspot zweryfikował nasze pomysły - kto choć raz zakładał taki profil, ten wie, że nawet najgłupsze nazwy, okazują się być już klepnięte. Dwie godziny kombinowania i jedyną wolną nazwą, która przyszła mi do głowy, był Bazyliowy Mus. Pomysł najgorszy z najgłupszych, ale dziś, nie cofnęłabym już tamtej decyzji. Tak musiało zostać. I tak zostało.Blog powstał z pasji do gotowania. Pasja do gotowania powstała z pasji do jedzenia. Wyprowadzając się do Holandii, na kartce zapisywałam porady mamy, przepisy na najprostsze obiady. Mój ówczesny chłopak, widząc, że robię kotlety lecąc "z kartki", okazał się aniołem, który choć trochę mnie krytykował, to jednak wraz z pozostałymi mieszkańcami, jakoś zjadał te moje niedosmażone, spalone i suche na wiór mięso. Musztra mobilizowała, gotowałam i piekłam coraz to więcej, zaczęłam pracować w piekarni i...w sześć tygodni przytyłam osiem kilo. Po powrocie do Polski pracowałam w restauracjach w Krakowie i Poznaniu, zostałam nawet szefem kuchni. Dziś gastronomię podziwiam już tylko z pozycji gościa.Trzy lata temu, dość przypadkowo trafiam na film "Bracia Kliczko". Oglądam z wypiekami na twarzy, co jest o tyle dziwne, że przecież nie lubię oglądać telewizji. Gdy film się kończy, robię herbatę i puszczam od nowa. Spisuję wszystkie wymienione nazwiska, sprawdzam wywiady, ważenia, walki. Boks oglądam całymi dniami. Uświadamiam sobie, że Dariusz Michalczewski też boksował - wiedziałam, że był sportowcem, nie wiedziałam, że pięściarzem. Z boksem kojarzył mi się Andrzej Gołota, Don King, Muhammad Ali, Diablo Włodarczyk i Artur Szpilka, o którym dwa lata wcześniej opowiadał mi znajomy ("to będzie kiedyś bardzo dobry bokser, zobaczysz"). Tyle. Muszę szybko nadrabiać, bo faceci słysząc, że interesuję się boksem, pękają ze śmiechu i próbują zrobić ze mnie idiotkę, tłumacząc mi, że nic nie wiem. Dziś choć sama uważam, że niewiele wiem, wiem że z tamtymi facetami o boksie sobie nie pogadam - ich wiedza jest mniej więcej taka, jak moja o motoryzacji...No, może trochę większa, ale to chyba żaden wyczyn.Z początkiem zeszłego roku trafiam na siłownię. Trener zabiera mnie do tajemniczego pokoju i robi mi pomiary. Jest zakochanym w sobie bucem, więc nie spodziewam się pół miłego słowa, ale gdy schodzę z jego szalonej maszyny, on zrównuje mnie z ziemią. Okazuje się, że mimo braku otyłości, poziom tkanki tłuszczowej jest już naprawdę powyżej normy. Czuję się kiepsko, brakuje mi motywacji. Niby wracam na siłownię, ale w sumie nie wiem po co.Miesiąc później. Siłownia dalej mnie nudzi. Nagrywam sobie walki bokserskie na komórkę, żeby jakoś przeboleć minuty na bieżni. Gdy okazuje się, że potrafię przetrwać dwie walki Mayweather'a, wpadam na chory pomysł o nazwie "półmaraton". Co prawda miałam taki plan w noworocznych postanowieniach, ale dotychczas te postanowienia... no cóż, nie realizowały się. W lutym wychodzę na pierwszy trening poza siłownią i po trzech kilometrach konam. Krzyczę sobie głośno, że "never give up"', robię kolejne kilometry, w kwietniu mijam metę poznańskiego półmaratonu i staję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie ustaję w biegu, pół roku później zdobywam Koronę Polskich Półmaratonów.   W tym samym czasie znajomy proponuje mi, bym swoje głupoty umieszczała nie tylko na blogu, ale i we Freshmag'u. Obdarza mnie zaufaniem i pierwsze co robię dla magazynu, to wywiad z moim ulubionym Markiem Dyjakiem. Zadanie o tyle trudne, że Dyjak nie lubi wywiadów, a ja stresuję się bardziej niż bardzo. Gdy wyłączam dyktafon, słyszę jeden z komplementów życia. Wiem, że wywiad się udał. Nie wiem, że pół roku później wpadnę na pomysł kolejnych. Sierpień 2015. Wszyscy namawiają bym poszła za ciosem i zaczęła przepytywać pięściarzy. W ogóle nie czuję się na siłach. Oglądam boks codziennie, ale moja wiedza nadal jest licha. Trochę dla świętego spokoju proponuję, że zapytam trzech pięściarzy o to, czy w ogóle zgodzą się ze mną porozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy są na tak. Choć wiem, że się do tego nie nadaję, podejmuję rękawice. Zdaję sobie sprawę, że kobieta interesująca się boksem to pewnego rodzaju atrakcja (abstrakcja?) i że prawdopodobnie jest to jedyny powód, dla którego udaje mi się te wywiady załatwić. Pierwszy wywiad - z Maćkiem Sulęckim - ukazuje się na początku sierpnia.W międzyczasie dzieje się wiele. Trafiam na blog Michała Szafrańskiego, czytam książkę 'Bogaty ojciec, biedny ojciec", oraz porady Kominka. Uświadamiam sobie, że wszystko co robię na blogu jest bez sensu i postanawiam zmienić swoje podejście do bloga. Zaczynam pisać o tym, o czym chcę, a nie o tym, czego się ode mnie oczekuje. Dalej wklepuję ulubione przepisy, ale dokładam też teksty o trudach na biegach, problemach z motywacją, zdjęcia z treningów bokserskich. Część czytelników się obraża, znaczna część dochodzi. Ja porzucam pracę siedem dni w tygodniu, zaczynam żyć w zgodzie ze sobą. Dużo odpoczywam i niestety cierpię na bezsenność, która rażąco wpływa na całe moje życie. Po kilku miesiącach (w końcu!) zaczynam sypiać normalnie, dostaję pracę marzeń, oraz ogromy odzew od czytelników, że to co robię ma sens. Odpisywanie na maile i wiadomości zajmuje mi czasem kilka godzin dziennie, ale wiem, że to dobrze spożytkowany czas.Efektem ubocznym staje się moja metamorfoza. Nie, nie zmieniam ciuchów o pięć rozmiarów - choć kolejne pomiary tkanki tłuszczowej, mogłyby to sugerować. Zmieniam przede wszystkim siebie. Kompleksy, które przez lata pielęgnowałam, zaczynam stopniowo wyrzucać do śmietnika. Uczę się dostrzegać to, co mam w sobie dobre i pracować nad tym, co nie jest najmocniejszą stroną. Zaczynam dbać o SWOJE szczęście, eliminuję toksyczne relacje. Podobam się sobie i w końcu po latach, przestaję się siebie wstydzić. Zmieniam też swój stosunek do innych - kibicuję i dobrze życzę wszystkim, nikomu nie zazdroszczę. Rozumiem, że moje życie zależy ode mnie, a nie od tego czy ktoś inny ma lepiej lub gorzej. Kompleksy to jednak temat, któremu kiedyś poświęcę osobny wpis - niektórzy nie uwierzą, że można mieć tak nierówno w głowie :)Żeby w czwarte blogowe urodziny napisać "happy birthday to me", przebiegam przez te wszystkie historie. Oto ja - kompletna, poskładana, uśmiechnięta i popieprzona - jedyna osoba, bez której ten blog nie mógłby istnieć. Moje życie to szereg porąbanych historyjek, które składają się na to jaka jestem - nie raz irytująca, ale zawsze zawzięta, dobra, pracowita i wiecznie dążąca do celu. Taka też właśnie jestem na blogu - prawdziwa. Nie kłamię, że byłam na treningu, gdy na nim nie byłam. Nie mówię, że słodycze to zło i że nie nie, nigdy więcej. Gdy mówię, że Bulk Powders ma najsmaczniejsze odżywki, to dokładnie dlatego, że z wszystkich, które przetestowałam, te smakują mi najbardziej. Gdy na snapchacie widzicie jak wcinam szamkę z Fit And More, to dlatego, że po wyłączeniu kamery, dalej będą ją wsuwać. Nie oszukuję Was, bo wiem jak wielu z Was, obdarzyło mnie swoim zaufaniem.Przez pierwsze dwa lata prowadzenia Bazyliowego Musu, nie miałam pojęcia na temat blogowania - najbliższe mi osoby, długo nie wiedziały, że taka strona w ogóle istnieje. Po dziś dzień więcej nie wiem, niż wiem. Cztery lata blogowania nauczyły mnie jednak, że naprawdę chcieć to móc. Dzięki blogowaniu poznałam mnóstwo cudownych osób, dostałam mnóstwo budujących maili, osiągnęłam nie jeden cel. Nie zawsze było lekko - do wszystkiego co dziś jest na stronie, musiałam dojść sama. Ucząc się po nocach zmieniać szablony w html'u, o mało nie zamordowałam z wściekłości połowy świata - Adam, Ty wiesz to lepiej niż ktokolwiek inny:) Z kolei robiąc zdjęcia, wypstrykałam chyba miliony klatek, by dojść do tych, które naprawdę mi się podobają ( spójrzcie na zdjęcia w pierwszych wpisach - zapiekanka, imbirówka, makaron ;) ). Z uśmiechem wracam do wpisu sprzed czterech lat - eerste - i wiem, że wybrałam właściwą drogę. Pora na kolejny krok. Pora zrealizować kolejny plan i osiągnąć kolejny cel."Nie musisz wiedzieć gdzie tworzyć, musisz wiedzieć dokąd zmierzasz" Chciałabym bardzo podziękować WSZYSTKIM tym, którzy mnie wspierają i we mnie wierzą. Uważam, że mam najwspanialszych rodziców, najwspanialszych znajomych i naprawdę wspaniałych czytelników. Mam niebywałe szczęście do osób, z którymi współpracuję, jak i do tych, którymi się otaczam. Dziękuję Wam za każde dobre słowo, za każdy komentarz, za każdego maila, za każdą wiadomość. Dziękuję hejterom za to, że są, bo swoją postawą przypominają mi, jak kiepsko mogłam skończyć. I choć takie wpisy zawsze są patetyczne i durne, to naprawdę fajnie, że jest tak fajnie. DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO!

Akademia Boksu: trening specjalny z Maćkiem Sulęckim - FOTORELACJA

Bazyliowy Mus

Akademia Boksu: trening specjalny z Maćkiem Sulęckim - FOTORELACJA

Fotorelacja z treningu specjalnego z udziałem Macieja Sulęckiego, który odbył się 12.09.2016 w poznańskiej Akademii Boksu Krzysztofa Chudeckiego.FACEBOOK: https://www.facebook.com/akademiaboksu

najlepsze miejsca w Poznaniu - Winobramie

Bazyliowy Mus

najlepsze miejsca w Poznaniu - Winobramie

...na winach znać się niby trochę trzeba, ale tajemnicą nie jest fakt, że wino piję na tyle rzadko, że moja wiedza ledwo pozwala mi odróżnić te bardzo złe, od tych bardzo dobrych. Gdybym miała wybrać dobre wino do obiadu, prawdopodobnie wybrałabym pod kolor. Tak, jestem nie tylko laikiem i słabeuszem. Myślę, że w temacie wina jestem typowym, przeciętnym Kowalskim...albo i nawet nie. Właśnie dlatego cieszą mnie miejsca takie jak te. Miejsca, w których obsługa nie tylko ma wiedzę - miejsca, w których obsługa ma też pasję, pasję do wina. Miejsca takie jak Winobramie.Winobramie to spokojne miejsce na poznańskich Jeżycach. Dwie minimalistyczne sale, przepiękna lampa nad drewnianym barem, klimatyczny ogródek wychodzący na ulicę - tym charakteryzuje się to miejsce. Lokal prowadzi dwóch pasjonatów, którzy wiedzę o winie mają większą, a przynajmniej taką samą, jak Adam Małysz o skokach narciarskich. Wystarczy zejść po schodkach, by poczuć dobrą atmosferę tego miejsca. To właśnie takie miejsce, gdzie nie musisz znać się na winach, nie musisz nawet wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz. Obsługa sama pomoże wybrać wino, odpowiednie dla Twojego dzisiejszego nastroju, a patrząc po zadowolonych minach Gości - trafia zawsze w sedno.Jest alkohol, jest też zagrycha. Nie trzeba być kulinarnym mistrzem, by zauważyć, że przekąski są tu najwyższej jakości. Są oliwki, chorizo, marynowane warzywa, pachnące szynki. Wszystko w punkt.Dlaczego warto odwiedzić Winobramie?Jeśli pijecie wino tak jak ja, a więc dwa razy w roku, warto dopilnować, by ta wyjątkowa okazja, miała wyjątkowe otoczenie. Jeśli natomiast pijecie je częściej, tym bardziej wpadnijcie na Jackowskiego. Taki wybór, tak dobrego wina, po prostu nie może się zmarnować.WINOBRAMIEul. Jackowskiego 3660-512 PoznańFACEBOOK: https://facebook.com/winobramie

grillowana cukinia z serem

Bazyliowy Mus

grillowana cukinia z serem

Ostatnie dni upałów, nie ma więc możliwości, żeby z tego przepisu nie skorzystać. Grillowana cukinia z serem, będzie smakować tak długo, aż się nią nie przejecie. Choć prawdę mówiąc nie wiem, czy taka możliwość jest w ogóle realna.Grillowana cukinia z seremSkładniki:- cukinia- oliwa aromatyzowana ( np. czosnkowa )- 20 gramów sera typu feta lub sera koziego- mięta- pieprzPrzepis:1. Cukinię przekrawamy na pół.2. Smarujemy oliwą.3. Cukinię układamy na grillu lub patelnii grillowej.4. Cukinię pieczemy aż raszki zaczną pozostawiać rumiany ślad ( paski :)), raz po raz odwracając na drugą stronę.5. Ściągamy cukinię. Rozsypujemy na niej pokruszony ser.6. Dekorujemy posiekaną miętą, doprawiamy pieprzem.

zasady, które pomogą Ci schudnąć

Bazyliowy Mus

zasady, które pomogą Ci schudnąć

Zaczynasz trening od najbliższego poniedziałku, choć nie łatwiej zacząć go teraz, zaraz, natychmiast, już? Jesz zdrowo, ale cheat day jest u Ciebie pięć razy w tygodniu? Ogólnie jesz zdrowo.... pijesz tylko czasem wino...tylko cztery kieliszki dziennie? Zejdź na ziemię i zastanów się czego tak naprawdę chcesz - czy szukasz kogoś, kto poprze Twoje kolejne, durne wymówki, czy w końcu stwierdzisz, że wina leży po Twojej stronie i pora się za siebie wziąć. JESTEŚ W STANIE schudnąć. Musisz tylko NAPRAWDĘ chcieć.(Foto: Aneta Buczek)1. Przestań się oszukiwać i zacznij się ruszać."Dziś odpuszczę trening, jutro zrobię" - nie zrobisz, a nawet jeśli, już jesteś trening do tyłu. Naucz się systematyczności. Jeśli regularnie odpuszczasz szkołę czy pracę, w końcu Cię z niej wywalą. Tak samo z ćwiczeniami - odpuszczasz, wypadasz z rytmu, wracasz na stare tory i znów oszukujesz, że od jutra to już na pewno. 2. Przyjrzyj się z boku swojemu menu.Przez tydzień zapisuj wszystkie zjedzone posiłki, wypite napoje, wykonane aktywności. Prawdopodobnie nawet jeśli nie masz żadnej fachowej wiedzy, już napotkasz wielkie zaskoczenie z cyklu "ale jak to?" Pięć porcji warzyw? Niby jesz dużo, ale nagle okazuje się, że o połowę za mało. "Prawie" nie pijesz słodzonych napojów? Uważaj, bo zaraz się okaże, że setki pochłoniętych przez Ciebie kalorii, to te w płynie. Regularność posiłków? Jeśli cztery z pięciu zjedzonych przez Ciebie posiłków, jesteś w stanie wpisać w rubrykę między godziną osiemnastą a dwudziestą trzecią, o regularności nie może być mowy.3. Szukaj dodatkowych bodźców. Jest tyle pięknych książek, stron i blogów z fit przepisami, że naprawdę każdego dnia, możesz ugotować coś zdrowego, pysznego i na dodatek pięknego. Tak samo z treningami... Nudzi Cię bieganie? Zapisz się na boks, crossfit, basen, cokolwiek. W czasach, gdy fitness jest jest dojną krową, kolejnych możliwości i pomysłów na treningi jest mnóstwo. Pamiętaj tylko, że siedząc na kanapie z czipsami i gapiąc się w telewizor, na pewno ich nie znajdziesz.4. Zaangażuj bliskich.Jeśli samemu nie potrafisz się zmotywować, wciągnij w to znajomych. Długie spacery, wypady na siłownię, treningi pole dance z przyjaciółką... wszystko się da. Trzeba tylko chcieć.5. Przestań szukać wymówek.Na pewno znajdziesz je szybciej niż przypuszczasz. Pytanie tylko po co się tak krzywdzić. Odsyłam tu: 10 najgłupszych wymówek od treningu.6. Zapisz sobie cel w widocznym miejscu i dokładnie opisz swoją drogę do spełnienia marzeń.Nie zapisuj tylko "chcę biegać regularnie", ale i "chcę biegać regularnie dlatego treningi w tym miesiącu zrobię w następujące dni:" i tu zaznacz krzyżykiem wszystkie dni, w które chcesz pobiec. Po każdym wykonanym treningu, zaznacz ten dzień na żółto, po każdym który odpuścisz, zamaluj na czarno. Niech ta czarna plama przypomina Ci, że nie warto się poddawać.7. Mierz siły na zamiary i zamiary na siły.Jeśli całe życie stosujesz zasadę "hulaj dusza, piekła nie ma", nie zmienisz z dnia na dzień swoich nawyków. Nie schudniesz również 10 kilogramów w miesiąc, a jeśli jakiś dietetyk lub trener, obiecuje Ci takie efekty, czym prędzej od niego uciekaj. Pamiętaj, że forma robiona latami, zostaje na lata, a jeśli organizm praktycznie z dnia na dzień traci za dużą ilość kilogramów, doznaje szoku i nie uwierzę nikomu, kto powie, że nie odbije się to na jego zdrowiu.8. Ciesz się życiem.Nie traktuj swojego "nowego ja", jak kary za grzechy. Jeśli chcesz przyjąć minę wiecznego cierpiętnika i opowiadać o tym, jak to masz źle, a inni dobrze, bo oni mogą jeść co chcą, a Ty nie, olej zdrowie i kondycję - bądź tłuściochem, który dostaje zadyszki w drodze do lodówki. Odkryj piękno dbania o siebie. To nie są tylko puste głupoty o tym, że fitness jest modny. Ruch i zdrowy tryb życia, pozwolą Ci się cieszyć dłużej zdrowiem, lepszym seksem i piękną buźką. Ciesz się więc życiem i śmigaj na trening!(Foto: Aneta Buczek)

Foto podsumowanie wakacji!

Bazyliowy Mus

Foto podsumowanie wakacji!

Bazyliowy Mus VS Rafał Jackiewicz - o boksie i nie tylko

Bazyliowy Mus

Bazyliowy Mus VS Rafał Jackiewicz - o boksie i nie tylko

Jego życie to gotowy materiał na film. W opinii społecznej był zwykłą patologią, w policyjnym komputerze widnieje jako złodziej samochodów. Miał trzy wyroki, nóż wbity w serce i zerowe perspektywy na przyszłość. Choć po operacji usłyszał, że już nigdy nie będzie sportowcem, pół roku później zdobył drugie miejsce w Pucharze Polski. Nie dorabia zbędnych ideologii, mówi że na kickboxing poszedł po to, by „jeszcze lepiej napierdalać małych chamów”. Przyznaje, że sport się dla niego skończył, ale ma dużo pomysłów na przyszłość. Wkrótce wydaje książkę. O zarabianiu, planach na przyszłość, podrobionych papierach przed Pucharem Polski, o boksie i nie tylko – Rafał Jackiewicz.Od początku traktowałem sport jako możliwość zarobienia pieniędzy. Można legalnie dać komuś w mordę i jeszcze na tym zarobić. Od dwóch lat boks jest już dla mnie tylko pracą, a od momentu zakończenia mojego kontraktu z KnockOut Promotion kariera sportowa powoli się kończy. Bawię się tym, trenuję i walczę, ale sport mnie już nie interesuje. Oglądam czasem walki Polaków, szczególnie gdy walczy ktoś znajomy. Głównie jednak patrzę na boks w wykonaniu mojej rodziny. Patrzę jak moje dzieci leją się między sobą, widzę treningi mojej żony, która niedawno zaczęła trenowaćRaz w życiu zakończyłem karierę galą w Międzyzdrojach.Miałem wtedy plan by przejść do MMA, ale po tej walce dostałem propozycję walki o Mistrzostwo Europy z czego jak wiadomo, nie mogłem nie skorzystać, bo byłbym debilem. W dniu dzisiejszym jestem już trochę zmęczony tym wszystkim, zbijaniem wagi, treningiem, reżimem jaki trzeba sobie narzucić podczas przygotowań. Mam rodzinę, mam dom, mam czym się zajmować. Prowadzę ponad 100 treningów miesięcznie. Mam dużo pomysłów na przyszłość, więc plan na karierę mam taki, by do czterdziestu ośmiu wygranych walk, wygrać jeszcze dwie i mieć w rekordzie 50 zwycięstw. Chciałbym też wygrać jedną walkę w mma, żeby mieć chociaż rekord 1-1 i zakończyć karierę trzema walkami na jednej gali – walką w kickboxingu, boksie i mma. Wtedy dopiero skończę i jak to zrobię, to już na pewno więcej nie wrócę.Mam dużo pomysłów na życie, a jednym z nich jest organizacja gal boksu na eventach - imprezach firmowych. Będę też organizował w całej Polsce gale dla półamatorów, potencjalnych debiutantów i nowych twarzy w boksie zawodowym. Wygrani w poszczególnych kategoriach wagowych, dostaną możliwość debiutu na gali boksu zawodowego w grupie Sferis KnockOut Promotions, a zawodnicy którzy sprawdzą się w debiucie i będą warci zainteresowania, możliwość podpisania kontraktu zawodowego. Za kilka dni pojawi się strona www.boksdlawszystkich.pl,gdzie będzie można zapoznać się ze szczegółową ofertą. Mam też trzy pomysły na programy telewizyjne. Skończyłem właśnie pisać projekty i na dniach wybiorę do Polsatu, by je przedstawić. Na razie mogę zdradzić tylko tyle, że będzie to program związany z boksem i że w Polsce czegoś takiego jeszcze nie było.Czas pokaże co będzie mi się najbardziej opłacać. Nie wiem ile czasu zajmie mi ogarnianie wszystkich tych spraw typu organizacja gal, imprez firmowych. Jest duża szansa na to, że któryś z tych programów telewizyjnych wypali i nie wiem czy wtedy jeszcze będę zajmować się trenowaniem. Aktualnie godzina treningu indywidualnego indywidualnego kosztuje u mnie 150 zł. Ja nigdy nie ukrywałem, że robię dużo dla pieniędzy. Od lat ciężko pracuję, wszystkie zawiasy mi zeszły i jestem już niekarany, choć miałem 3 wyroki w zawieszeniu. Jeśli więc mogę legalnie zarobić, bardzo chętnie to zrobię.Jest takie powiedzenie: „czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci” i to jest prawda. Ja od początku nie miałem łatwego życia. Zawsze było przejebane, zawsze było pod górkę. Przez całe życie, aż do dzisiaj. Zawsze sobie z tym radziłem i nigdy się nie załamywałem.. Jak każdy miałem słabsze chwile, myśli zwątpienia, zastanawiałem się co się stanie, jak to dalej będzie, bałem się, że nie dam rady, ale generalnie nigdy się nie poddawałem. Powtarzam: „aby do przodu” i tak całe życie robię. Jak każdy człowiek, gdybym mógł cofnąć czas, na pewno parę rzeczy zrobiłbym inaczej. Nie zastanawiam się nad tym, bo w jakim celu i po co. Nie cofnę tego, co zrobiłem, więc nie myślę o tym wszystkim co zrobiłem złego czy czego mógłbym się wstydzić. Nie zajmuję sobie tym głowy, żyję dalej. Dzisiaj mam troje dzieci - Jacka, Maję, Rafała juniora, oraz zajebistą żonę Mrówkę. Ona prowadzi przedszkola Mrówkolandia w Mińsku Mazowieckim i Nowej Iwicznej, ja treningi. Mamy co robić.Każda porażka z moich piętnastu mnie boli. Pięć razy mnie oszukali, pozostałe przegrane walki, przegrałem naprawdę i nie mam o to pretensji, ale jestem ambitnym człowiekiem i każda porażka mnie boli, czy życiowa czy na ringu. Także to nie jest tak, że ja sobie olewam, po prostu radzę sobie z tym i idę dalej. Nie myślę o tym i nie przejmuję się aż tak jak kiedyś, bo bym zwariował. To samo tyczy się wszystkich złych rzeczy, które mnie w życiu spotkały. Nie mam już wielkich sportowych planów, ciężko trenuję, wychodzę i walczę. Jak mi ktoś pozwoli to go jebnę, jak nie to nie.Pojawiła się propozycja walki z Maćcem na gali w Gdańsku. Oczywiście powiedziałem, że nie ma problemu, ale też jak to ja, dodałem, że chcę za to odpowiednie pieniądze. Nie jest to nie wiadomo jaka suma, ale za mniejszą po prostu nie wyjdę. Jeśli mi tyle nie zapłacą, to walka się nie odbędzie.Była taka sytuacja, że dostałem nożem w serce... Leżałem w szpitalu, po operacji wybudzili mnie ze śpiączki. Dowiedziałem się co się stało - lekarz powiedział, że prawa komora serca jest przebita, i gorzej byłoby tylko gdybym dostał w lewą komorę, bo jest mniej umięśniona i nie daliby rady jej zaszyć. Po prostu bym nie przeżył. Na obchodzie zażartowałem do lekarza, że muszą mnie szybko poskładać, bo w następną sobotę mam walkę w Belgii. Spojrzał na mnie i poważnym tonem powiedział: „nie wiem czy pan sobie zdaje sprawę z tego co się stało, ale pan już nigdy w życiu nie będzie uprawiał sportu”. Odpowiedziałem mu, że się myli, bo ja po prostu będę walczył. W szpitalu miałem ćwiczyć, by zwiększyć pojemność płuc - dostałem słoik wypełniony wodą z rurką, w którą miałem dmuchać. Powiedziałem, że pierdolę, że nie chce mi się i nie będę tego robić. Miałem wtedy moment załamania, ale po tym co powiedział, zmotywowałem się. Ćwiczyłem, ćwiczyłem i jeszcze raz ćwiczyłem. Napierdalałem w tę rurkę tak, aż woda się prawie wylewała. Ósmego czerwca, 10 dni po operacji serca, wyszedłem ze szpitala. W tym samym roku, na początku grudnia odbywał się Puchar Polski w kickboxingu. Aby jechać na zawody musiałem podrobić papiery od lekarza. Miałem różne kontakty, coś ogarnąłem, przybiłem sobie pieczątkę i wystartowałem. Wygrałem dwie walki. Trzecią, finałową też wygrałem, ale mnie oszukali. Pół roku po operacji serca zdobyłem drugie miejsce w Pucharze Polski, więc cieszyłem się jak głupi, bo w tej sytuacji, to i tak ja byłem zwycięzcą.Do momentu kiedy trafiłem do Knockout'u, całe moje życie, to był jeden wielki balet. Jestem przeciwnikiem narkotyków, których nie biorę, nie brałem i nigdy nie będę brał, ale wódkę piłem, piję i pić będę Dobrze się bawiłem i takie właśnie było moje życie – imprezy, wódka, palenie. Później piłem już tylko sporadycznie, a aktualnie to już naprawdę rzadko, może z pięć razy w roku. Teraz szkoda mi na to czasu – mam rodzinę i pracę.Punktem zwrotnym była moja obecna żona, Mrówka. Jestem z nią od trzynastu lat. Poznałem ją i od tego momentu, tak naprawdę wszystko zmieniło na bardzo lepsze. Wracam do domu, bo chce mi się do niego wracać. Nie kombinuję jak kiedyś, by wyjść z niego jak najszybciej i wrócić jak najpóźniej. Dziś nie mogę się doczekać, aby tylko wrócić do domu, zobaczyć moje dzieci, żeby powkurwiać się na nie, bo są okropne, niegrzeczne jak ja, ale wiadomo, że i tak kocham je najbardziej na świecie.Jeżeli chodzi o moją osobę, to ja jako Rafał Jackiewicz, ten który miał, co miał i przeżył wszystko co przeżył i tak jestem dzisiaj mistrzem wszechświata. Doszedłem do walki o mistrzostwo świata IBF, będąc mistrzem świata mniej znaczącej federacji IBC. Byłem mistrzem Europy, Unii Europejskiej, oraz mistrzem Polski, także jak na Polskę zdobyłem dużo, a jak na siebie bardzo dużo. Jakbym się prowadził lepiej, jakbym miał wcześniej kogoś, kto potrafiłby mną pokierować, to pewnie mógłbym jeszcze więcej osiągnąć.Powstaje książka o moim życiu. Miała wyjść już pod koniec roku, jednak akcji zamiast ubywać, wciąż przybywało. Jak tylko wzięliśmy się za pisanie, przypominały mi się różne rzeczy. Zaczęliśmy się rozpisywać, przez co nie wyrobimy się do końca roku i książka prawdopodobnie wyjdzie na wiosnę, mniej więcej w marcu lub kwietniu, wtedy kiedy definitywnie zamierzam zakończyć karierę sportową. Mamy wybrane wydawnictwo, które widziało już część materiału i czeka na resztę. Jest dużo rzeczy, których nie wiecie o Jackiewiczu, jeśli kupicie książkę, dowiecie się wszystkiego.