Byłam u mamy. Mama opowiedziała mi anegdotkę o swoim znajomym, który ma taki temperament, że po ostatniej wymianie zdań w prywatnej przychodni przestał być ich klientem (i dostał to dla pewności na piśmie). To mi dało do myślenia – bo ja też nie słynę z cierpliwości, a mimo to nie miałam takich przygód. Czy to przez metodę uprzejmego brontozaura? Tak, to musi być to.

Już wyjaśniam. Metoda uprzejmego brontozaura (the kindly brontosaurus method) została opisana w artykule w magazynie Slate. Ja trafiłam na ten tekst sporo później, ale metodę uprzejmego brontozaura stosuję od lat, ze sporym powodzeniem. Na czym ona polega? W skrócie: nie jęczę, nie przewracam oczami, nie robię uwag nt. jakości obsługi do siebie, koleżanki ani przypadkowego człowieka w kolejce. Zamiast tego wyjaśniam, czego potrzebuję i pytam, jak mogę to osiągnąć.

Przykład sprzed paru tygodni – miałam nadbagaż. Jasne, powinnam była sprawdzić zasady, zanim udałam się w podróż, ale gdybym to zrobiła, to nie byłoby tego jakże pouczającego tekstu (byłby, tylko z innymi przykładami). Zamiast jednak jękolić, udawać, że nie rozumiem, spytałam, czy możemy potraktować bagaż mój i mojego towarzysza podróży zbiorczo i podzielić jego łączną masę przez 2. W ten sposób zaoszczędziłam 100 euro.

Inna sytuacja – padł mi internet. Nie zaczynam od wrzasku na ludzi na infolinii, oni nie przegryźli światłowodu. Proszę o diagnostykę i podanie prawdopodobnego czasu naprawy. W międzyczasie uruchamiam internet mobilny i pracuję dalej. Niestety, jest koniec okresu rozliczeniowego, więc przesył danych się kończy. Dzwonię na infolinię komórkową, wyjaśniam co się stało, pytam, ile będzie kosztować następne parę GB przesyłu. Jestem grzeczna, wyjaśniam normalnie moje potrzeby i człowiek z infolinii robi mi PREZENT – daje przesył za darmo.

Jak to działa? Po pierwsze, nie wprowadzam złego nastroju. Jestem miła, uprzejma, zawsze zaczynam od normalnego powitania (w rozmowie telefonicznej z infolinią zawsze się też przedstawiam), wyjaśniam krótko sytuację i proszę o pomoc w jej rozwiązaniu. Druga osoba nie czuje się przeze mnie obrażona czy co gorsza upokorzona (a tak byłoby, gdybym zaczęła od uwagi o tym, że niektórzy muszą pracować, a ktoś im złośliwie zabrał internet), przeciwnie – moim podejściem pokazuję, że cenię ją i jej pracę i że rozwiązanie mojego problemu jest dla niej drobiazgiem. To, plus jestem uprzejmie natrętna, nie rozłączam się ani nie oddalam od stanowiska obsługującej mnie osoby, patrzę na nią wyczekująco. Zwykle daje mi to, czego potrzebuję, żebym tylko się odczepiła.

Jasne, to nie jest metoda, która działa na wszystkich – ale zazwyczaj, jeśli zamiast na coś narzekać, po prostu wyjaśnisz, co by Cię zadowoliło, dostaniesz to. Spróbuj, jak to jest być uprzejmym brontozaurem!

Zdjęcie – pole do minigolfa w Niagara Falls, gdzie chciałam przytulić wszystkie dinozaury